22 września 2012

Imagin z Louisem. Pisany dzisiaj, nagły przypływ weny. ; 3




                Louis spojrzał mi w oczy. Jego niebieskie tęczówki mnie hipnotyzowały, ale musiałam mu to powiedzieć.

                -Naprawdę? –spytał cicho.

                W jego głosie słychać było ból. A w jego oczach zbierały się łzy. Nienawidziłam patrzeć, jak jest smutny. A teraz stało się to przeze mnie.

                -Tak, Louis. Nie kocham Cię już. Ten związek nie ma sensu już od pół roku. 

                Musiałam być stanowcza. Nie mogłam się rozpłakać i paść w jego ramiona. Nie mówiłam prawdy, ale tak było lepiej. 

                -Nie wierzę Ci. Ale skoro tak zadecydowałaś… 

                Nie patrzył już na mnie. Odwrócił wzrok. Pochylił do przodu głowę. Przełknął ślinę. 

                Nie chciałam jego bólu. Ale to naprawdę nie miało sensu. Przygryzałam wargę, żeby się nie rozpłakać. 

                -Przyjaciele? –zapytał Louis z nadzieją.

                Jak bardzo chciałam mu powiedzieć, że nie chcę się z nim rozstawać. Ale musiałam zerwać z nim kontakt. Nie miałam wyboru. On był za dobry dla mnie… Jak żałośnie to brzmi?

                -Nie, Louis. Nie chcę żadnego kontaktu z Tobą. 

                Wstałam z naszej ławki, w naszym parku i zaczęłam iść w stronę swojego domu. Tylko raz odwróciłam się, żeby na niego spojrzeć. Ten ostatni raz ujrzeć jego postać… Teraz tak bardzo smutną i przybitą. Zamknęłam powieki i wzięłam głęboki wdech. ‘Przepraszam, Louis’ wyszeptałam i odwróciłam się tyłem do niego. Wyszłam z parku i ruszyłam ulicą. Zniknęłam z jego pola widzenia. 

                Zniknęłam z jego życia. 

                Dopiero po wejściu do domu i zamknięciu za sobą drzwi dotarło to do mnie. Zerwałam z nim. Po półtora roku wspaniałego czasu. Osunęłam się na podłogę i zaczęłam płakać. Nie potrafiłam się ruszyć. Moja sukienka mokła od łez, ale nie obchodziło mnie to. Louis’iego nie ma już moim życiu. 

                To koniec.

***

Moje życie się zmieniło. To normalne, prawda? Ale ja, z przykładnej uczennicy i grzecznej córeczki, stałam się wyrzutkiem społeczeństwa. 

                Znacie takie życie ze strasznych opowieści mówionych dzieciom do zmotywowania do nauki. Hm, nie. Takie życie znacie jedynie z filmów, tych najparszywszych. 

                Zaczęło się od częstych imprez i alkoholu. Zawsze wracałam pijana, prawie do nieprzytomności. Wtedy zaczęłam próbować narkotyków. Wszystkich. A pomiędzy, na odstresowanie, papierosy. 
 
                Nie poznalibyście mnie, gdybyście ostatni raz widzieli mnie w towarzystwie Louis’iego. Teraz wyglądałam… jak ćpun. Po prostu. Bezdomny ćpun. Czarne, potargane ciuchy, czarne paznokcie, mocny makijaż, włosy w nieładzie. I przerażająco blady odcień skóry. Wyglądałam koszmarnie. Ale nie zauważałam tego. Byłam ciągle na haju. Zawsze i wszędzie. 

                Miałam chłopaka. Znacie typ emo? A metal? Wyobraźcie sobie połączenie tych dwóch i zobaczycie mojego chłopaka. Dokładnie tak wyglądał. A może jeszcze gorzej…

                Poszliśmy raz na miasto. To było jakieś pół roku po moim zerwaniu z Lou. 

Wiedziałam, że znalazł nową dziewczynę. Eleanor Calder. Ona była dla niego lepsza niż ja, widziałam to. Na zdjęciach wyglądali przesłodko. Jednak czasami… Czasami Louis wydawał się nieobecny. Jakby nie dostrzegał, że ona jest obok niego. Jakby czekał na kogoś innego… 

Oczywiście spotkałam go. Przepraszam, spotkaliśmy. Szedł sam. Wzrok miał wbity w ziemię, na głowie włosy w nieładzie, na to byle jak założona czapka. Kilkudniowy zarost na twarzy, ale nadal świetnie dobrane i modne ciuchy. Wyglądał jak zawsze. Świetnie. 

Minął nas. Właściwie, nie do końca. Zaczepiłam go ramieniem. Podniósł wzrok i spojrzał na mnie. To wyglądało jak w jakimś filmie. Wiecie, zwolnione tempo, zdziwienie na jego twarzy… Jednak nie skończyło się ‘Hej, to ty?’. Spojrzał na mnie z odrazą. Taką, z jaką patrzy się na bezdomnych. Niby współczujecie, ale nie chcecie się zbliżyć. Nie poznał mnie. Może tak lepiej? 

*

W domu włączyłam laptopa. Zalogowałam się na twittera i weszłam na jego profil. Zobaczyłam wpis z dzisiaj. ‘Londyn jest ogromny. Dziwni ludzie chodzą po jego ulicach’.

Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, jak nisko upadłam. 

Mój ukochany mnie nie poznawał. Po pół roku wyglądałam tak inaczej, że uznawał mnie za margines społeczeństwa. 

Wtedy zaczęłam płakać. Najpierw łzy płynęły pojedynczo, jednak zamieniły się po chwili w potok. Czułam ciężkie powieki, kolejne i kolejne łzy na moich policzkach. Nie mogłam tego opanować. 

Wstałam z łóżka. Podeszłam do wielkiego lustra, które znajdowało się w moim pokoju. Przyjrzałam się sobie. 

Zlustrowałam siebie od góry do dołu. Zniszczone włosy. Wyprostowane, przefarbowane z blond na czerń. Kiedyś moje włosy dodawały mi uroku, teraz go odejmowały. Puste, wyprane z uczuć ciemnoniebieskie oczy. Tak odmienne od tych, do których przywykłam. Czarne strugi tuszu, cienia do powiek i kredki do oczu wymieszane ze łzami na policzkach. Prawie przezroczysta skóra. Tak blada, że przypominała biel. 

Nie byłam tą samą dziewczyną. Ta w lustrze wcale mnie nie przypominała. Wyglądała jak potwór. Nie jak dawna ja. Tamta była uśmiechnięta, miała piękne złote loki i granatowe oczy, pełne uczuć. Miłości do Lou, radości, nadziei…

Ona była czysta. Nie paliła. Piła jedynie szampana na sylwestrze, weselach czy większych imprezach urodzinowych. Nigdy nie sięgnęłaby po narkotyki, brzydziła się ich. Ona była pełna życia, wesoła, zawsze uśmiechnięta. Ta w lustrze była pusta. Wyblakła z uczuć. Wszystkich, poza jednym. Miłości.

Sięgnęłam po telefon. Wystukałam numer Lou. Nadal znałam go na pamięć, powtarzałam go w trudnych chwilach jak modlitwę. To było tak znajome, że łagodziło cały smutek i ból. 

Zamknęłam oczy. Po trzecim sygnale ktoś odebrał. 

          -Halo? –usłyszałam.
                -Lou? –zapytałam tak cicho, że niemal szeptem.
                -Kto mówi? –to był jego głos.
                -Kocham Cię, Louis. Nie przestałam i nigdy nie przestanę. Zmieniłam się. Nie chciałam tego. To ja Cię potrąciłam ramieniem na ulicy. To byłam ja, Lou. Wyglądam jak śmieć. Ale nadal Cię kocham. Nie przestałam. –mówiłam chaotycznie. Z moich oczu na nowo popłynęły łzy.
                -O boże… -usłyszałam szept.
                -Lou? –zapytałam płaczliwie.
                -Jesteś w domu? –w jego głosie słychać było nadzieję, zmartwienie i… uczucie? Miłość?
                -Tak, Lou. Jestem w domu. Dopiero teraz zauważyłam, jak się zmieniłam. Stałam się wrakiem człowieka. Lou, kocham Cię. Tak bardzo Cię kocham. Nie chciałam tego rozstania. To Paul. On wiedział, że się tak zmienię.
                -Zaraz u Ciebie będę. Będę tam za minutę. Nie rób niczego głupiego. Kocham Cię. Nie przestałem i nigdy nie przestanę. Poczekaj na mnie. –powiedział szybko i się rozłączył.

Lou mnie kocha. Powtarzałam to jak mantrę. Nie przestał mnie kochać, tak jak ja jego. On mi pomoże. Wiem to. Czuję. Jego miłość mnie uleczy. 
________________________________________________________________ 
Takie coś, pisane dzisiaj na szybko.
Podoba się? Nie podoba? Piszcie w komentarzach. 
Ponad 300 wyświetleń, dziękujemy *-* <33

6 komentarzy:

  1. Ciekawy blog a imaginy są świetne czytam mimo , że nie jestem fanem 1D :p macie talent ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurde, osobo niezidentyfikowana, która się nie raczy podpisać, aczkolwiek jest factem, manem, Spidermanem - ADA ma talent ;)

      Usuń
    2. To był Igor. ;D
      Nieee, MY mamy talent. Bo Ty piszesz wspaniałe opowiadania, imaginy i one-shoty... Niby jak ja. ;*

      Usuń
    3. Tak myślałam :D TY masz talent, weź bądź cicho i mnie przytul. :c Bo ja piszę bazgroły, duperele, a Ty nie. :c ♥

      Usuń
    4. Nie piszesz dupereli! Piszesz świetnie. ;* pokażę ci moje opowiadanie na polski, zadanie domowe... Tylko wrócę do domu i to przepiszę na komputer. ;] kocham Cię, wysyłam wielkiego HORAN HUGA! <3

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń