Louis
spojrzał mi w oczy. Jego niebieskie tęczówki mnie hipnotyzowały, ale musiałam
mu to powiedzieć.
-Naprawdę?
–spytał cicho.
W jego
głosie słychać było ból. A w jego oczach zbierały się łzy. Nienawidziłam
patrzeć, jak jest smutny. A teraz stało się to przeze mnie.
-Tak,
Louis. Nie kocham Cię już. Ten związek nie ma sensu już od pół roku.
Musiałam
być stanowcza. Nie mogłam się rozpłakać i paść w jego ramiona. Nie mówiłam
prawdy, ale tak było lepiej.
-Nie
wierzę Ci. Ale skoro tak zadecydowałaś…
Nie
patrzył już na mnie. Odwrócił wzrok. Pochylił do przodu głowę. Przełknął ślinę.
Nie
chciałam jego bólu. Ale to naprawdę nie miało sensu. Przygryzałam wargę, żeby
się nie rozpłakać.
-Przyjaciele?
–zapytał Louis z nadzieją.
Jak
bardzo chciałam mu powiedzieć, że nie chcę się z nim rozstawać. Ale musiałam
zerwać z nim kontakt. Nie miałam wyboru. On był za dobry dla mnie… Jak żałośnie
to brzmi?
-Nie,
Louis. Nie chcę żadnego kontaktu z Tobą.
Wstałam
z naszej ławki, w naszym parku i zaczęłam iść w stronę swojego domu. Tylko raz
odwróciłam się, żeby na niego spojrzeć. Ten ostatni raz ujrzeć jego postać…
Teraz tak bardzo smutną i przybitą. Zamknęłam powieki i wzięłam głęboki wdech.
‘Przepraszam, Louis’ wyszeptałam i odwróciłam się tyłem do niego. Wyszłam z
parku i ruszyłam ulicą. Zniknęłam z jego pola widzenia.
Zniknęłam
z jego życia.
Dopiero
po wejściu do domu i zamknięciu za sobą drzwi dotarło to do mnie. Zerwałam z
nim. Po półtora roku wspaniałego czasu. Osunęłam się na podłogę i zaczęłam
płakać. Nie potrafiłam się ruszyć. Moja sukienka mokła od łez, ale nie
obchodziło mnie to. Louis’iego nie ma już moim życiu.
To
koniec.
***
Moje życie się zmieniło. To
normalne, prawda? Ale ja, z przykładnej uczennicy i grzecznej córeczki, stałam
się wyrzutkiem społeczeństwa.
Znacie
takie życie ze strasznych opowieści mówionych dzieciom do zmotywowania do
nauki. Hm, nie. Takie życie znacie jedynie z filmów, tych najparszywszych.
Zaczęło
się od częstych imprez i alkoholu. Zawsze wracałam pijana, prawie do
nieprzytomności. Wtedy zaczęłam próbować narkotyków. Wszystkich. A pomiędzy, na
odstresowanie, papierosy.
Nie
poznalibyście mnie, gdybyście ostatni raz widzieli mnie w towarzystwie Louis’iego.
Teraz wyglądałam… jak ćpun. Po prostu. Bezdomny ćpun. Czarne, potargane ciuchy,
czarne paznokcie, mocny makijaż, włosy w nieładzie. I przerażająco blady odcień
skóry. Wyglądałam koszmarnie. Ale nie zauważałam tego. Byłam ciągle na haju.
Zawsze i wszędzie.
Miałam
chłopaka. Znacie typ emo? A metal? Wyobraźcie sobie połączenie tych dwóch i
zobaczycie mojego chłopaka. Dokładnie tak wyglądał. A może jeszcze gorzej…
Poszliśmy
raz na miasto. To było jakieś pół roku po moim zerwaniu z Lou.
Wiedziałam, że znalazł nową
dziewczynę. Eleanor Calder. Ona była dla niego lepsza niż ja, widziałam to. Na
zdjęciach wyglądali przesłodko. Jednak czasami… Czasami Louis wydawał się
nieobecny. Jakby nie dostrzegał, że ona jest obok niego. Jakby czekał na kogoś
innego…
Oczywiście spotkałam go.
Przepraszam, spotkaliśmy. Szedł sam. Wzrok miał wbity w ziemię, na głowie włosy
w nieładzie, na to byle jak założona czapka. Kilkudniowy zarost na twarzy, ale
nadal świetnie dobrane i modne ciuchy. Wyglądał jak zawsze. Świetnie.
Minął nas. Właściwie, nie do
końca. Zaczepiłam go ramieniem. Podniósł wzrok i spojrzał na mnie. To wyglądało
jak w jakimś filmie. Wiecie, zwolnione tempo, zdziwienie na jego twarzy… Jednak
nie skończyło się ‘Hej, to ty?’. Spojrzał na mnie z odrazą. Taką, z jaką patrzy
się na bezdomnych. Niby współczujecie, ale nie chcecie się zbliżyć. Nie poznał
mnie. Może tak lepiej?
*
W domu włączyłam laptopa.
Zalogowałam się na twittera i weszłam na jego profil. Zobaczyłam wpis z
dzisiaj. ‘Londyn jest ogromny. Dziwni ludzie chodzą po jego ulicach’.
Dopiero wtedy uświadomiłam sobie,
jak nisko upadłam.
Mój ukochany mnie nie poznawał.
Po pół roku wyglądałam tak inaczej, że uznawał mnie za margines społeczeństwa.
Wtedy zaczęłam płakać. Najpierw
łzy płynęły pojedynczo, jednak zamieniły się po chwili w potok. Czułam ciężkie
powieki, kolejne i kolejne łzy na moich policzkach. Nie mogłam tego opanować.
Wstałam z łóżka. Podeszłam do
wielkiego lustra, które znajdowało się w moim pokoju. Przyjrzałam się sobie.
Zlustrowałam siebie od góry do
dołu. Zniszczone włosy. Wyprostowane, przefarbowane z blond na czerń. Kiedyś
moje włosy dodawały mi uroku, teraz go odejmowały. Puste, wyprane z uczuć
ciemnoniebieskie oczy. Tak odmienne od tych, do których przywykłam. Czarne
strugi tuszu, cienia do powiek i kredki do oczu wymieszane ze łzami na
policzkach. Prawie przezroczysta skóra. Tak blada, że przypominała biel.
Nie byłam tą samą dziewczyną. Ta
w lustrze wcale mnie nie przypominała. Wyglądała jak potwór. Nie jak dawna ja. Tamta
była uśmiechnięta, miała piękne złote loki i granatowe oczy, pełne uczuć. Miłości
do Lou, radości, nadziei…
Ona była czysta. Nie paliła. Piła
jedynie szampana na sylwestrze, weselach czy większych imprezach urodzinowych.
Nigdy nie sięgnęłaby po narkotyki, brzydziła się ich. Ona była pełna życia,
wesoła, zawsze uśmiechnięta. Ta w lustrze była pusta. Wyblakła z uczuć. Wszystkich,
poza jednym. Miłości.
Sięgnęłam po telefon. Wystukałam
numer Lou. Nadal znałam go na pamięć, powtarzałam go w trudnych chwilach jak
modlitwę. To było tak znajome, że łagodziło cały smutek i ból.
Zamknęłam oczy. Po trzecim
sygnale ktoś odebrał.
-Halo? –usłyszałam.
-Lou? –zapytałam tak cicho, że niemal szeptem.
-Kto mówi? –to był jego głos.
-Kocham Cię, Louis. Nie przestałam i nigdy nie przestanę. Zmieniłam się. Nie chciałam tego. To ja Cię potrąciłam ramieniem na ulicy. To byłam ja, Lou. Wyglądam jak śmieć. Ale nadal Cię kocham. Nie przestałam. –mówiłam chaotycznie. Z moich oczu na nowo popłynęły łzy.
-O boże… -usłyszałam szept.
-Lou? –zapytałam płaczliwie.
-Jesteś w domu? –w jego głosie słychać było nadzieję, zmartwienie i… uczucie? Miłość?
-Tak, Lou. Jestem w domu. Dopiero teraz zauważyłam, jak się zmieniłam. Stałam się wrakiem człowieka. Lou, kocham Cię. Tak bardzo Cię kocham. Nie chciałam tego rozstania. To Paul. On wiedział, że się tak zmienię.
-Zaraz u Ciebie będę. Będę tam za minutę. Nie rób niczego głupiego. Kocham Cię. Nie przestałem i nigdy nie przestanę. Poczekaj na mnie. –powiedział szybko i się rozłączył.
-Lou? –zapytałam tak cicho, że niemal szeptem.
-Kto mówi? –to był jego głos.
-Kocham Cię, Louis. Nie przestałam i nigdy nie przestanę. Zmieniłam się. Nie chciałam tego. To ja Cię potrąciłam ramieniem na ulicy. To byłam ja, Lou. Wyglądam jak śmieć. Ale nadal Cię kocham. Nie przestałam. –mówiłam chaotycznie. Z moich oczu na nowo popłynęły łzy.
-O boże… -usłyszałam szept.
-Lou? –zapytałam płaczliwie.
-Jesteś w domu? –w jego głosie słychać było nadzieję, zmartwienie i… uczucie? Miłość?
-Tak, Lou. Jestem w domu. Dopiero teraz zauważyłam, jak się zmieniłam. Stałam się wrakiem człowieka. Lou, kocham Cię. Tak bardzo Cię kocham. Nie chciałam tego rozstania. To Paul. On wiedział, że się tak zmienię.
-Zaraz u Ciebie będę. Będę tam za minutę. Nie rób niczego głupiego. Kocham Cię. Nie przestałem i nigdy nie przestanę. Poczekaj na mnie. –powiedział szybko i się rozłączył.
Lou mnie kocha. Powtarzałam to
jak mantrę. Nie przestał mnie kochać, tak jak ja jego. On mi pomoże. Wiem to.
Czuję. Jego miłość mnie uleczy.
________________________________________________________________
Takie coś, pisane dzisiaj na szybko.
Podoba się? Nie podoba? Piszcie w komentarzach.
Ponad 300 wyświetleń, dziękujemy *-* <33
Ciekawy blog a imaginy są świetne czytam mimo , że nie jestem fanem 1D :p macie talent ;)
OdpowiedzUsuńKurde, osobo niezidentyfikowana, która się nie raczy podpisać, aczkolwiek jest factem, manem, Spidermanem - ADA ma talent ;)
UsuńTo był Igor. ;D
UsuńNieee, MY mamy talent. Bo Ty piszesz wspaniałe opowiadania, imaginy i one-shoty... Niby jak ja. ;*
Tak myślałam :D TY masz talent, weź bądź cicho i mnie przytul. :c Bo ja piszę bazgroły, duperele, a Ty nie. :c ♥
UsuńNie piszesz dupereli! Piszesz świetnie. ;* pokażę ci moje opowiadanie na polski, zadanie domowe... Tylko wrócę do domu i to przepiszę na komputer. ;] kocham Cię, wysyłam wielkiego HORAN HUGA! <3
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń