21 kwietnia 2013

I'm radioactive, part 2

Kto się cieszy, że dodaję drugą część imagina, ręka na klawiaturę i pisze komentarz!

...

Nikt? Okay... 


Rozwaliłam sobie kolano... Ale:

Za namową Patrycji i Julki oraz ich ponaglaniem, dodaję drugą część imaginu z Harrym- I'm radioactive. 
Nie jestem oryginalna i po prostu dodałam #2... Ale możnaby to nazwać 'Tiptoe', ponieważ ta piosenka jest podkładem. Imagine dragons- Night visions, number 2. 

PIOSENKA i imagin: 



                Gdy tylko ochroniarz zobaczył mnie z odległości około 50 metrów, powiedział monotonnym, donośnym głosem:
                -Panie Styles, proszę wejść.

                Ominąłem kolejkę głośno protestujących chłopaków i wzdychających lub szepczących między sobą dziewczyn. Zdążyłem się już przyzwyczaić do takich reakcji. Dealowanie sprawia, że masz trochę więcej przywilei, znasz więcej ludzi i wydajesz się przystojniejszy niż normalni kolesie. Przykro mi…

                Wszedłem do zatłoczonego klubu i przez chwilę stałem, przyzwyczajając się do sztucznych świateł w ciemnym pomieszczeniu oraz głośnej muzyki, dudniącej w uszach. W końcu ruszyłem w stronę baru, starając się omijać tańczących ludzi.

                -Panie Styles, co podać? –Usłyszałem, gdy usiadłem na stołku barowym.
                -Witaj, Leo. Jedno Martini, na początek –rzuciłem w stronę barmana.
                -Już się robi.

                Czekając na drinka przeczesywałem wzrokiem tłum. Moi potencjalni kupcy tańczyli na parkiecie… „Posiedzę tu trochę, sami mnie znajdą” pomyślałem. Większość ludzi już mnie znała.

                -Harry, skarbie! –usłyszałem radosny szczebiot koło ucha.
                -Kocie –wymruczałem Nicole do ucha i pocałowałem ją. –Nie miałaś problemów z wejściem?
                -Nie, mnie już chyba też kojarzą. –Roześmiała się.
                -Wiadomo. Jeszcze trochę i będziemy najsławniejszą parą w mieście –powiedziałem, całując ją po szyi. Musiałem udawać. Nawet, jeśli byłem z nią już tylko ze względu na jej ciało.
                -Idziesz zatańczyć? –zapytała, ciągnąc mnie w stronę parkietu.
                -Czekam na drinka. Poza tym, interesy czekają. –Mrugnąłem do niej z uśmiechem.
                -Ale dołączysz później do mnie? –Pytała, skomląc jak mały szczeniak. Zachowywała się jak małe dziecko…
                -Oczywiście. Idź się zabawić. –Powiedziałem, a po chwili dodałem –ale bez przesady!
                -Pa, skarbie! –rzuciła w moją stronę i pobiegła na niebotycznie wysokich szpilkach.

                Obserwowałem ją, jak zaczyna tańczyć. Nie powiem, podobały mi się jej uwodzicielskie ruchy. Ale byłem z nią tylko dla jej ciała. Już dawno nie czułem nic, gdy ją całowałem. Była pusta w środku. Ale sądziła, że ją kocham, więc czemu jeszcze trochę jej nie wykorzystać?

                -Styles? Harrry Styles? –Usłyszałem równocześnie z klepnięciem w ramię. To drugie sygnalizowało mojego drinka. Wziąłem kieliszek w dłoń i obróciłem się w stronę głosu.
                -Słucham? –powiedziałem rzeczowym głosem.
                -Jesteś Styles, prawda? Dealer. –powiedziała dziewczyna, na oko siedemnastoletnia, może nawet mniej.
                -Tak –uniosłem brew, sącząc drinka.
                -Słyszałam o tobie. –westchnęła i usiadła obok mnie. –Masz trochę?
                -Jasne. Znasz stawkę? –Zapytałem, patrząc na nią uważnie. Z każdą minutą sądziłem, że ma mniej, niż na początku myślałem. Może piętnaście, a nawet czternaście lat…
                -Tak, słyszałam. To drogo. Tak myślę… -powiedziała szybko. Czasami nie nadążałem rozumieć jej potoku słów.
                -Nie, to normalna cena. –odpowiedziałem szybko. –Ile chcesz? –zapytałem, patrząc jak na jej twarzy wyrasta rumieniec.
                -Dwie uncje… -powiedziała wolniej i ciszej niż dotychczas. 
                -Jasne. Daj pieniądze, ja ci dam towar. Szybko, sprawnie, bez kłopotów –wyjąłem już dwie paczuszki z torby.
                -I nikt się o tym nie dowie? –spytała, patrząc mi w oczy.
                -Jezu, dziewczyno, chcesz to, czy nie? –Zmarszczyłem brwi, patrząc na nią. Czułem się podle, widząc jej młodą twarz. 
               -Jasne, jasne. Ja ci daję pieniądze, ty mi towar. –Szepnęła, po czym zaczęła grzebać w torebce.

                Przyjrzałem się jej teraz. Brązowe włosy miała luźno związane w kok, a niesforne kosmyki opadały jej na twarz. Na powiekach miała błyszczący cień, a rzęsy mocno umalowane tuszem. Kusa sukienka odsłaniała większość jej ud i mocno odsłaniała dekolt. Właściwie zrobiło mi się jej żal. Tego, jak zrobiła się czerwona na twarzy i jak się speszyła, gdy zapytałem ile chce… Prawdopodobnie to nie był jej pomysł. A teraz nerwowo szukała pieniędzy, co było dosyć śmieszne, bo miała ze sobą jedynie małą torebeczkę…

                -Pieniądze za towar. Szybko, bezproblemowo i anonimowo… -mamrotała, wręczając mi gotówkę i odbierając dwie paczuszki z kokainą.
                -Ile masz lat? –Zapytałem zaciekawiony, gdy przeliczałem banknoty, a ona chowała narkotyki do torebki.
                -Co? –Spojrzała na mnie wielkimi, brązowymi oczami.
                -Ile masz lat? –Powtórzyłem pytanie.
                -Szesnaście. –Powiedziała cicho. Nie uwierzyłem jej, ale nie zamierzałem jej zatrzymywać.
                -Dobra. To na razie. –Kiwnąłem jej ręką.
                -Jasne. Cześć. –Powiedziała speszona, jakby myślała, że powinna mi raczej powiedzieć do widzenia, i poszła na bok parkietu.

                Schowałem pieniądze do portfela, a ten włożyłem do kieszeni spodni. Wypiłem jednym haustem Martini. Odłożyłem kieliszek na barze i zamówiłem whisky z colą. Czas się zabawić. Oczywiście przed Nicolą udając, że szukam jedynie kupców…

                Chciałem złapać szklankę i ruszyć na parkiet, ale zanim zdążyłem to zrobić, obok mnie usiadła jakaś dziewczyna. Gdy zamawiała, przyglądałem się jej pięknie wyrzeźbionym nogom, mocno zarysowanym kościom policzkowym i niebieskim oczom patrzącym przed siebie. Wyglądała nieziemsko w małej czarnej i czarnych szpilkach. Blond włosy miała starannie ułożone, a makijaż idealnie dobrany do stroju. Właśnie takie dziewczyny lubię…

                -Hej –powiedziałem, popijając whisky.  
                -Cześć… -powiedziała i odwróciła się w mój stronę. –Czekaj, ja cię znam. Styles. 
                -Moja reputacja mnie najwyraźniej wyprzedza… Harry. A ty? –Zapytałem, licząc na odpowiedź.
                -Cassidy. –Wyciągnęła do mnie dłoń, a ja pocałowałem jej wierzch. –Nie licz, że coś od ciebie kupię, szarmancki chłopaku.- Roześmiała się. Miała taki piękny śmiech…
                -Czy ja cię do czegoś namawiam? –Spytałem, udając niewiniątko.
                -Nie. Ale prawdopodobnie byś chciał. –Posłała mi piękny uśmiech.
                -Skąd wiesz? Właśnie miałem zaproponować ci, że zapłacę za twojego drinka, a później udamy się w jakieś cichsze miejsce i porozmawiamy. –Powiedziałem niskim głosem.
                -A więc to tak? Porozmawiamy? Czy zrobimy coś innego? –Zapytała uwodzicielskim głosem. Najchętniej już teraz zacząłbym ją całować.
                -Niczego ci nie narzucę. Wszystko zależy od ciebie… -Spojrzałem jej w oczy.
                -Więc chodźmy, prawda? –Powiedziała, łapiąc kieliszek z drinkiem, który właśnie przyniósł barman.
                -Chodźmy. –Uśmiechnąłem się do niej. Wyglądała tak pięknie…

                Obróciłem się jeszcze, by spojrzeć w stronę Nicole. Tańczyła w najlepsze, prawdopodobnie nawet nie zauważy, że zniknąłem. 




Proszę. Hope you like it. Niedługo napiszę część trzecią- według moich obliczeń, ostatnią. 
Może ktoś da jakich komentarz...? 

1 komentarz:

  1. Super imagin czekam na następną część ciekawe co będzie dalej ale chyba się domyślam masz talent dziewczyno i pisz tak dalej



    Sylwia

    Po po prostu Super przez duże S

    OdpowiedzUsuń