...
Nikt? Okay...
Za namową Patrycji i Julki oraz ich ponaglaniem, dodaję drugą część imaginu z Harrym- I'm radioactive.
Nie jestem oryginalna i po prostu dodałam #2... Ale możnaby to nazwać 'Tiptoe', ponieważ ta piosenka jest podkładem. Imagine dragons- Night visions, number 2.
PIOSENKA i imagin:
Gdy
tylko ochroniarz zobaczył mnie z odległości około 50 metrów, powiedział
monotonnym, donośnym głosem:
-Panie
Styles, proszę wejść.
Ominąłem
kolejkę głośno protestujących chłopaków i wzdychających lub szepczących między
sobą dziewczyn. Zdążyłem się już przyzwyczaić do takich reakcji. Dealowanie sprawia,
że masz trochę więcej przywilei, znasz więcej ludzi i wydajesz się
przystojniejszy niż normalni kolesie. Przykro mi…
Wszedłem
do zatłoczonego klubu i przez chwilę stałem, przyzwyczajając się do sztucznych
świateł w ciemnym pomieszczeniu oraz głośnej muzyki, dudniącej w uszach. W
końcu ruszyłem w stronę baru, starając się omijać tańczących ludzi.
-Panie
Styles, co podać? –Usłyszałem, gdy usiadłem na stołku barowym.
-Witaj, Leo. Jedno Martini, na początek –rzuciłem w stronę barmana.
-Już się robi.
-Witaj, Leo. Jedno Martini, na początek –rzuciłem w stronę barmana.
-Już się robi.
Czekając
na drinka przeczesywałem wzrokiem tłum. Moi potencjalni kupcy tańczyli na
parkiecie… „Posiedzę tu trochę, sami mnie znajdą” pomyślałem. Większość ludzi
już mnie znała.
-Harry,
skarbie! –usłyszałem radosny szczebiot koło ucha.
-Kocie –wymruczałem Nicole do ucha i pocałowałem ją. –Nie miałaś problemów z wejściem?
-Nie, mnie już chyba też kojarzą. –Roześmiała się.
-Wiadomo. Jeszcze trochę i będziemy najsławniejszą parą w mieście –powiedziałem, całując ją po szyi. Musiałem udawać. Nawet, jeśli byłem z nią już tylko ze względu na jej ciało.
-Idziesz zatańczyć? –zapytała, ciągnąc mnie w stronę parkietu.
-Czekam na drinka. Poza tym, interesy czekają. –Mrugnąłem do niej z uśmiechem.
-Ale dołączysz później do mnie? –Pytała, skomląc jak mały szczeniak. Zachowywała się jak małe dziecko…
-Oczywiście. Idź się zabawić. –Powiedziałem, a po chwili dodałem –ale bez przesady!
-Pa, skarbie! –rzuciła w moją stronę i pobiegła na niebotycznie wysokich szpilkach.
-Kocie –wymruczałem Nicole do ucha i pocałowałem ją. –Nie miałaś problemów z wejściem?
-Nie, mnie już chyba też kojarzą. –Roześmiała się.
-Wiadomo. Jeszcze trochę i będziemy najsławniejszą parą w mieście –powiedziałem, całując ją po szyi. Musiałem udawać. Nawet, jeśli byłem z nią już tylko ze względu na jej ciało.
-Idziesz zatańczyć? –zapytała, ciągnąc mnie w stronę parkietu.
-Czekam na drinka. Poza tym, interesy czekają. –Mrugnąłem do niej z uśmiechem.
-Ale dołączysz później do mnie? –Pytała, skomląc jak mały szczeniak. Zachowywała się jak małe dziecko…
-Oczywiście. Idź się zabawić. –Powiedziałem, a po chwili dodałem –ale bez przesady!
-Pa, skarbie! –rzuciła w moją stronę i pobiegła na niebotycznie wysokich szpilkach.
Obserwowałem
ją, jak zaczyna tańczyć. Nie powiem, podobały mi się jej uwodzicielskie ruchy. Ale
byłem z nią tylko dla jej ciała. Już dawno nie czułem nic, gdy ją całowałem.
Była pusta w środku. Ale sądziła, że ją kocham, więc czemu jeszcze trochę jej
nie wykorzystać?
-Styles?
Harrry Styles? –Usłyszałem równocześnie z klepnięciem w ramię. To drugie
sygnalizowało mojego drinka. Wziąłem kieliszek w dłoń i obróciłem się w stronę
głosu.
-Słucham? –powiedziałem rzeczowym głosem.
-Jesteś Styles, prawda? Dealer. –powiedziała dziewczyna, na oko siedemnastoletnia, może nawet mniej.
-Tak –uniosłem brew, sącząc drinka.
-Słyszałam o tobie. –westchnęła i usiadła obok mnie. –Masz trochę?
-Jasne. Znasz stawkę? –Zapytałem, patrząc na nią uważnie. Z każdą minutą sądziłem, że ma mniej, niż na początku myślałem. Może piętnaście, a nawet czternaście lat…
-Tak, słyszałam. To drogo. Tak myślę… -powiedziała szybko. Czasami nie nadążałem rozumieć jej potoku słów.
-Nie, to normalna cena. –odpowiedziałem szybko. –Ile chcesz? –zapytałem, patrząc jak na jej twarzy wyrasta rumieniec.
-Dwie uncje… -powiedziała wolniej i ciszej niż dotychczas.
-Słucham? –powiedziałem rzeczowym głosem.
-Jesteś Styles, prawda? Dealer. –powiedziała dziewczyna, na oko siedemnastoletnia, może nawet mniej.
-Tak –uniosłem brew, sącząc drinka.
-Słyszałam o tobie. –westchnęła i usiadła obok mnie. –Masz trochę?
-Jasne. Znasz stawkę? –Zapytałem, patrząc na nią uważnie. Z każdą minutą sądziłem, że ma mniej, niż na początku myślałem. Może piętnaście, a nawet czternaście lat…
-Tak, słyszałam. To drogo. Tak myślę… -powiedziała szybko. Czasami nie nadążałem rozumieć jej potoku słów.
-Nie, to normalna cena. –odpowiedziałem szybko. –Ile chcesz? –zapytałem, patrząc jak na jej twarzy wyrasta rumieniec.
-Dwie uncje… -powiedziała wolniej i ciszej niż dotychczas.
-Jasne. Daj pieniądze, ja
ci dam towar. Szybko, sprawnie, bez kłopotów –wyjąłem już dwie paczuszki z
torby.
-I nikt się o tym nie dowie? –spytała, patrząc mi w oczy.
-Jezu, dziewczyno, chcesz to, czy nie? –Zmarszczyłem brwi, patrząc na nią. Czułem się podle, widząc jej młodą twarz.
-Jasne, jasne. Ja ci daję
pieniądze, ty mi towar. –Szepnęła, po czym zaczęła grzebać w torebce. -I nikt się o tym nie dowie? –spytała, patrząc mi w oczy.
-Jezu, dziewczyno, chcesz to, czy nie? –Zmarszczyłem brwi, patrząc na nią. Czułem się podle, widząc jej młodą twarz.
Przyjrzałem
się jej teraz. Brązowe włosy miała luźno związane w kok, a niesforne kosmyki
opadały jej na twarz. Na powiekach miała błyszczący cień, a rzęsy mocno
umalowane tuszem. Kusa sukienka odsłaniała większość jej ud i mocno odsłaniała
dekolt. Właściwie zrobiło mi się jej żal. Tego, jak zrobiła się czerwona na twarzy
i jak się speszyła, gdy zapytałem ile chce… Prawdopodobnie to nie był jej
pomysł. A teraz nerwowo szukała pieniędzy, co było dosyć śmieszne, bo miała ze
sobą jedynie małą torebeczkę…
-Pieniądze
za towar. Szybko, bezproblemowo i anonimowo… -mamrotała, wręczając mi gotówkę i
odbierając dwie paczuszki z kokainą.
-Ile masz lat? –Zapytałem zaciekawiony, gdy przeliczałem banknoty, a ona chowała narkotyki do torebki.
-Co? –Spojrzała na mnie wielkimi, brązowymi oczami.
-Ile masz lat? –Powtórzyłem pytanie.
-Szesnaście. –Powiedziała cicho. Nie uwierzyłem jej, ale nie zamierzałem jej zatrzymywać.
-Dobra. To na razie. –Kiwnąłem jej ręką.
-Jasne. Cześć. –Powiedziała speszona, jakby myślała, że powinna mi raczej powiedzieć do widzenia, i poszła na bok parkietu.
-Ile masz lat? –Zapytałem zaciekawiony, gdy przeliczałem banknoty, a ona chowała narkotyki do torebki.
-Co? –Spojrzała na mnie wielkimi, brązowymi oczami.
-Ile masz lat? –Powtórzyłem pytanie.
-Szesnaście. –Powiedziała cicho. Nie uwierzyłem jej, ale nie zamierzałem jej zatrzymywać.
-Dobra. To na razie. –Kiwnąłem jej ręką.
-Jasne. Cześć. –Powiedziała speszona, jakby myślała, że powinna mi raczej powiedzieć do widzenia, i poszła na bok parkietu.
Schowałem
pieniądze do portfela, a ten włożyłem do kieszeni spodni. Wypiłem jednym haustem
Martini. Odłożyłem kieliszek na barze i zamówiłem whisky z colą. Czas się
zabawić. Oczywiście przed Nicolą udając, że szukam jedynie kupców…
Chciałem
złapać szklankę i ruszyć na parkiet, ale zanim zdążyłem to zrobić, obok mnie
usiadła jakaś dziewczyna. Gdy zamawiała, przyglądałem się jej pięknie
wyrzeźbionym nogom, mocno zarysowanym kościom policzkowym i niebieskim oczom
patrzącym przed siebie. Wyglądała nieziemsko w małej czarnej i czarnych
szpilkach. Blond włosy miała starannie ułożone, a makijaż idealnie dobrany do
stroju. Właśnie takie dziewczyny lubię…
-Hej –powiedziałem,
popijając whisky.
-Cześć… -powiedziała i
odwróciła się w mój stronę. –Czekaj, ja cię znam. Styles.
-Moja reputacja mnie
najwyraźniej wyprzedza… Harry. A ty? –Zapytałem, licząc na odpowiedź.
-Cassidy. –Wyciągnęła do mnie dłoń, a ja pocałowałem jej wierzch. –Nie licz, że coś od ciebie kupię, szarmancki chłopaku.- Roześmiała się. Miała taki piękny śmiech…
-Czy ja cię do czegoś namawiam? –Spytałem, udając niewiniątko.
-Nie. Ale prawdopodobnie byś chciał. –Posłała mi piękny uśmiech.
-Skąd wiesz? Właśnie miałem zaproponować ci, że zapłacę za twojego drinka, a później udamy się w jakieś cichsze miejsce i porozmawiamy. –Powiedziałem niskim głosem.
-A więc to tak? Porozmawiamy? Czy zrobimy coś innego? –Zapytała uwodzicielskim głosem. Najchętniej już teraz zacząłbym ją całować.
-Niczego ci nie narzucę. Wszystko zależy od ciebie… -Spojrzałem jej w oczy.
-Więc chodźmy, prawda? –Powiedziała, łapiąc kieliszek z drinkiem, który właśnie przyniósł barman.
-Chodźmy. –Uśmiechnąłem się do niej. Wyglądała tak pięknie…
-Cassidy. –Wyciągnęła do mnie dłoń, a ja pocałowałem jej wierzch. –Nie licz, że coś od ciebie kupię, szarmancki chłopaku.- Roześmiała się. Miała taki piękny śmiech…
-Czy ja cię do czegoś namawiam? –Spytałem, udając niewiniątko.
-Nie. Ale prawdopodobnie byś chciał. –Posłała mi piękny uśmiech.
-Skąd wiesz? Właśnie miałem zaproponować ci, że zapłacę za twojego drinka, a później udamy się w jakieś cichsze miejsce i porozmawiamy. –Powiedziałem niskim głosem.
-A więc to tak? Porozmawiamy? Czy zrobimy coś innego? –Zapytała uwodzicielskim głosem. Najchętniej już teraz zacząłbym ją całować.
-Niczego ci nie narzucę. Wszystko zależy od ciebie… -Spojrzałem jej w oczy.
-Więc chodźmy, prawda? –Powiedziała, łapiąc kieliszek z drinkiem, który właśnie przyniósł barman.
-Chodźmy. –Uśmiechnąłem się do niej. Wyglądała tak pięknie…
Obróciłem
się jeszcze, by spojrzeć w stronę Nicole. Tańczyła w najlepsze, prawdopodobnie
nawet nie zauważy, że zniknąłem.
Proszę. Hope you like it. Niedługo napiszę część trzecią- według moich obliczeń, ostatnią.
Może ktoś da jakich komentarz...?
Super imagin czekam na następną część ciekawe co będzie dalej ale chyba się domyślam masz talent dziewczyno i pisz tak dalej
OdpowiedzUsuńSylwia
Po po prostu Super przez duże S